wtorek, 13 marca 2018

Kto kogo wykiwa? Gwarancja satysfakcji w T-Mobile.


Już od kilku dni zachodzę w głowę do kogo skierowana jest ta promocja. Może na pierwszy rzut oka hasło "gwarancja satysfakcji albo zwrot pieniędzy" ma sens. Kiedy jednak wejdziemy w szczegóły promocji, to nie jest to już tak oczywiste i rozsądek nakazuje mi zadać tytułowe pytanie.

Faktycznie jest tak, że posiadacze abonamentów są zwykle bardzo przywiązani do swoich operatorów. Być może wynika to po prostu z przyzwyczajenia, trochę z leku przed nieznanym, a trochę z niewiary, że inny operator zaproponuje znacząco lepsze warunki.
Zauważyłem, że najczęściej o zmianie operatora myślicie dopiero wtedy, gdy przy kolejnym przedłużeniu umowy dotychczasowy operator zaproponuje Wam warunki znacząco gorsze niż przy poprzednim kontrakcie. Biorąc pod uwagę fakt, że od kilku lat ceny usług telekomunikacyjnych generalnie spadają, to nie jest to jednak zbyt częste.

Jakaś forma gwarancji satysfakcji rzeczywiście wielu ułatwiłaby podjęcie trudnej decyzji o zmianie operatora. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z chyba najdroższą ofertą na rynku, z ofertą której raczej nie wybierze (na stałe) nikt, kto choć odrobinę szanuje własne pieniądze.
Mówimy tu bowiem o dwuletnim abonamencie bez telefonu w cenie 50 zł/m-c. Co dostaniemy w zamian? Nielimitowane rozmowy, SMS/MMS-y (obowiązujące także w roamingu UE) i 10 GB pakiet internetu (po przekroczeniu 10 GB internet nie jest limitowany, ale zwalnia do 1 Mbps)  z czego 3,25 GB możemy wykorzystać w roamingu UE.
Czy takie warunki cenowe mogą skłonić kogokolwiek do zmiany operatora?
Moim skromnym zdaniem na pewno nie. Nawet jeśli pominiemy oferty mniejszych operatorów, to przedłużający umowę w Orange mogli do niedawna otrzymać zbliżone warunki za 20 zł/m-c, w Plusie za 50 zł/m-c otrzymamy dodatkowo 120 minut międzynarodowych, większy pakiet internetowy, do 4 miesięcy abonamentu gratis i możliwość otrzymania sporych zniżek dla kolejnych numerów na koncie oraz rabatu "smartDOM".
Nawet w T-Mobile otrzymamy to samo 13% taniej (czyli 4 miesiące abonamentu za 1 zł), jeśli wybierzemy standardową ofertę bez "gwarancji satysfakcji".

Na czym polega zatem ta "gwarancja satysfakcji"?
Operator obiecuje nam, że jeśli nie będziemy zadowoleni z jego usług, to pozwoli nam rozwiązać umowę bez kar i zwróci nam (wcześniej zapłacone) do 6 abonamentów, maksymalnie 300 zł.
Tu dochodzimy więc do wniosku, że promocja opłacalna jest wyłącznie dla tych, którzy z góry zakładają, że nie będą zadowoleni z usług operatora;-) Będą oni mogli bowiem skorzystać z 6 miesięcy bezpłatnych usług, po czym przenieść numer do innej sieci. Przy założeniu, że istnieje choć minimalne ryzyko zadowolenia z usług T-Mobile, lepiej będzie skorzystać ze standardowej oferty T-Mobile i przez 4 miesiące płacić abonament w wysokości 1 zł.

Promocja ma też swoją wersję dla zwolenników prepaida, jednak jej sens w tym przypadku jest jeszcze bardziej problematyczny. W końcu prepaid ma to do siebie, że jeśli nie jesteśmy zadowoleni z usług operatora, to już następnego dnia możemy być w innej sieci, a ofert umożliwiających (niemal) bezpłatny test usług przez ograniczony czas było już wiele (w tym także w T-Mobile). Wielokrotnie pisałem o nich na blogu, między innymi w tym wpisie.

Skoro promocja opłacalna jest jedynie dla tych, którzy będą chcieli jej nadużyć, to zasadne wydaje się pytanie w jaki sposób operator zamierza na niej zarobić?

O wszystkich dostrzeżonych kruczkach promocji, a także o tym jak w maksymalny sposób ją wykorzystać przeczytacie już w kolejnym wpisie.



1 komentarz:

  1. Promocja na abonament nie ma w ogóle sensu. Nikt normalny nie zapłaci 50 zł za taki pakiet, a ci co chcą nadużyć i tak wybiorą opcję prepaid. Można na niej zarobić (25 zł - promocja 20% gratis do doładowania), jest bardziej bezpieczna i wymaga zamrożenia dwukrotnie mniejszych pieniędzy. To co dostajemy w opcji na abonament (MMSy, lejek 1Mb/s i większy pakiet internetu w UE) nie jest warte zamrożenia dodatkowych 150 zł.

    OdpowiedzUsuń