Nazwa bloga zobowiązuje ;-) Miało być w telefonicznym skrócie, więc teraz w jednym wpisie postaram się dokonać podsumowania tego co wydarzyło się w wakacje.
Operatorzy starają się sprawiać wrażenie, że robią promocje w abonamencie, podczas gdy w rzeczywistości wcale ich nie robią.
Dobrym przykładem do tej tezy są najnowsze "promocje" Play i Orange.
Play wprowadził ostatnio 6 miesięcy abonamentu gratis dla osób przenoszących numer do tej sieci.
Do tej pory także można było mieć do 6 miesięcy abonamentu gratis, ale trzeba było umieć to sobie zorganizować. Teraz jest łatwiej, czyli to pozornie dobra informacja. Rzecz w tym, że przy okazji zlikwidowali zniżkę na abonament w wysokości 10 zł/m-c w abonamentach z telefonem, która do tej pory przysługiwała dla osób przenoszących numer do Play, a dodatkowo podwyższyli ceny telefonów. Zamiast obniżki mamy zatem podwyżki.
Orange z kolei sprzedaje wybrane telefony w abonamencie oferując zwolnienie z 6 pierwszych rat za telefon. 6 rat gratis brzmi dobrze - prawda? W rzeczywistości raty te zostały podniesione do takiego poziomu, że za telefon zapłacimy więcej niż do tej pory.
Przykład. Samsung J5 2017 w abonamencie Optymalnym (stosunkowo wysokim) wyceniono na 18 rat po 40 zł, czyli 720 zł. Mowa o samych ratach za telefon, dodatkowo trzeba jeszcze płacić abonament! Gdyby ktoś rzeczywiście uwierzył, że operator daje nam cokolwiek gratis, to musiałby przyjąć, że normalnie ten telefon powinien kosztować 24 raty po 40 zł, czyli prawie 1000 zł. Tyle, że trudno w to uwierzyć, bowiem Orange sprzedaje ten telefon w ofercie bez umowy za 709 zł, a dodatkowo dodaje jeszcze szkło hartowane gratis.
Tu dochodzimy do punktu drugiego. Przez całe wakacje nie znalazłem ani jednej dobrej oferty z telefonem. Obecnie klient kupujący telefon z abonamentem jest dla operatorów przysłowiowym jeleniem.
W podsumowaniu 2017 roku na blogu pisałem o tym, że operatorzy tracą w szybkim tempie rynek sprzedaży smartfonów i że jest to poważny błąd.
Operatorzy częściowo posłuchali mojej rady ;-) ale zamiast obniżyć ceny telefonów w abonamencie, wprowadzili do sprzedaży telefony bez umowy. Telefony bez abonamentu kupimy już nie tylko w Orange, ale także w Play i T-Mobile. Choć nie zawsze łatwo jest to porównać, to w zasadzie regułą jest, że ceny telefonów bez abonamentu są niższe niż ceny tych samych modeli z abonamentem.
Play ogłosił nawet gwarancję najniższej ceny dla telefonów bez abonamentu (jakoś dla telefonów w abonamencie takiej gwarancji nie dają), która zresztą szybko zakończyła się totalnym blamażem.
Doszliśmy zatem do sytuacji, w której klient musi w istocie dodatkowo dopłacić za możliwość podpisania dwuletniej umowy abonamentowej z operatorem! :-D Trudno znaleźć dla tego biznesowe uzasadnienie inne niż to, że najwyraźniej najwięksi operatorzy podzielili sobie klientów na następujące kategorie:
1. "Jelenie" - czyli wierni klienci, od wielu lat przyzwyczajeni do płacenia abonamentu u danego operatora. Albo się nie orientują w ofertach, albo po prostu cena nie jest dla nich istotna. Tych można zgolić na maxa, podnieść im ceny usług i telefonów. I tak podpiszą kolejny aneks.
2. "Zorientowani". Jeśli klient uparcie nie chce skorzystać z oferty dla "jeleni" to od biedy można mu sprzedać abonament bez telefonu (niekiedy nawet z rabatem) plus telefon bez abonamentu (niekiedy nawet rzeczywiście w dobrej cenie). Kryterium rozróżniającym powyższe grupy klientów jest gotowość do zmiany przyzwyczajeń. W końcu jeśli klient jest skłonny zmienić swoje przyzwyczajenia, to istnieje spore ryzyko, że odejdzie do konkurencji.
3. "Cebularze". Na nich nie da się zbyt wiele zarobić, więc lepiej zarobić pośrednio i pozwolić im odejść do operatorów wirtualnych, obniżając w ten sposób koszty obsługi klienta.
Tu dochodzimy do punktu trzeciego.
Ceny usług telekomunikacyjnych spadły do tak niskiego poziomu, że bardzo trudno jest na nich zarobić. Zarabiać jednak trzeba, bo wkrótce operatorów czekają spore wydatki na komercyjne wdrożenie technologii 5 G. Nie mówiąc już o kolejnej aukcji częstotliwości.
Wygląda na to, że najwięksi operatorzy ustalili te obszary biznesu, które generują dla nich wysokie koszty (czyli transmisja danych, która wymaga dużej pojemności sieci oraz obsługa klientów) i w tych obszarach podwyższają ceny. Same usługi głosowe i SMS-y tak naprawdę kosztują ich niewiele (przy założeniu braku obsługi klienta), więc mogą hurtowo sprzedawać te usługi do operatorów wirtualnych przy stawkach 5 do 7 zł/m-c/numer i wciąż na tym zarabiać.
Dlatego obawiam się, że w przyszłości czeka nas dalszy wzrost opłat za mobilną transmisję danych (czyli mówiąc po ludzku internet w telefonie).
Tuż przed wakacjami pisałem o alternatywach dla drogiego Internetu LTE dla domu w Orange. Wspomniana w tamtym wpisie usługa DIL będzie działała tylko do końca listopada i chyba nie ma już teraz rozwiązań w zbliżonej cenie. Sądzę, że kolejna tego typu oferta powstanie dopiero wtedy, gdy operatorzy zainwestują poważne środki w technologię 5 G i będą nas chcieli skłonić do szybkiej wymiany sprzętu na nowy. Ale na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Zupełnie inaczej widzę przyszłość jeśli chodzi o tradycyjne usługi głosowe i SMS-y.
Wprawdzie z końcem sierpnia Virgin Mobile zlikwidował pierwszą i rewolucyjną darmową ofertę Freemium (a właściwie to wprowadził opłatę 3 zł/m-c), ale dodatkowo zaproponował niedrogi pakiet w cenie 9 zł/m-c, w którym otrzymamy 300 minut, 300 SMS i 1 GB pakiet internetu. Co prawda operatorzy już dawno przyzwyczaili nas do ofert no-limit i te 300 minut wygląda przy tym nieco archaicznie, jednak przeciętny klient abonamentowy wykorzystuje tylko około 350 minut miesięcznie i liczba ta właściwie już prawie nie rośnie od kilku lat, pomimo upowszechnienia się ofert z nielimitowanymi rozmowami. Dlatego można założyć, że te 300 minut dla sporej części klientów będzie równie użyteczne jak rozmowy nielimitowane.
Co ważne istnieje możliwość powiększenia pakietu internetowego dodatkowymi płatnymi pakietami w cenie 1 zł za każdy 1 GB.
Wprawdzie za te około 10 zł/m-c możemy w Plushu otrzymać o wiele więcej, ale wymaga to trochę więcej uwagi.
Mówiąc wprost, oferta Virgin nie jest może rewelacyjna, ale kolejny raz potwierdza, że w segmencie usług głosowych nie ma mimo wszystko tendencji do wyraźnego wzrostu cen.
Wnioski.
Obecna sytuacja jest dla mnie kolejnym argumentem za wyborem oferty prepaid lub abonamentu bezterminowego. Utknięcie na dwa lata w abonamencie z (stopniowo coraz bardziej) niewystarczającym pakietem internetowym może być wkrótce bardzo kosztowne.
Dodatkowo sądzę, że już wkrótce mogą pojawić się w pełni darmowe oferty nielimitowanych rozmów i SMS-ów jako dodatek do innych usług (np. do TV czy energii elektrycznej). Wprawdzie będą to zapewne oferty ograniczone funkcjonalnie, np bez możliwości korzystania z usług premium rate czy też roamingu międzynarodowego, tak żeby do minimum ograniczyć możliwość pojawienia się reklamacji (koszty obsługi klienta), ale dla wielu mniej wymagających klientów mogą być one w zupełności wystarczające.
Aktualizacja z dnia 16.10.2018
Firma Rebtel, o której pisałem niedawno na blogu właśnie postanowiła rozszerzyć swoją całkowicie darmową ofertę na całą Polskę, co chyba dowodzi poprawności mojego rozumowania.
Witaj. Taka przerwa była, że aż myśleliśmy, że coś się stało. Super cieszymy się z powrotu.
OdpowiedzUsuńW sumie to się stało. Ale to nie jest związane z tematyką bloga, więc nie będę rozwijał tego tematu. Ważne, że wychodzę na prostą.
UsuńPowodzenia życzymy w wychodzeniu na prostą.
UsuńSuper że jesteś znów online! Nie mogę się doczekać, kiedy napiszesz jakieś pozytywne wieści dotyczące przedłużania umowy w Orange... Ja właśnie staję przed dylematem, czy przedłużać umowę, czy nie...
UsuńCzy jesteś w stanie coś doradzić?
Ja nie przedłużam.
UsuńWitaj. a co byś doradził przy zakończeniu umowy z Orange?
UsuńCieszę się, że blog ożył. Powodzenia na prostej.
OdpowiedzUsuń